piątek, 11 grudnia 2020

Dwa światy

Siedzimy w opuszczonym domu na skraju lasu. Ja, partyzant i on, żołnierz rządu światowego. Mój brat. Pytanie czy nadal nim jest po tym jak stanęliśmy po przeciwnych stronach. Nie widzieliśmy się kilka lat, od czasu globalnego faszystowskiego przewrotu, który wprowadził nowy porządek świata. Nie ma w nim miejsca dla takich jak ja. Za to tacy jak mój brat mieli się świetnie, a przynajmniej tak mi się wydawało.. Jego pytanie przerywa ciężkie minuty milczenia.

- Co tu robisz?

- To samo co ty. Znalazłem się tutaj zupełnym przypadkiem. Musiałem odbyć patrol za mojego kolegę, który kiedyś pomógł mi w ucieczce przed policją sanitarną. Obiecali ci przywileje po tym jak się zaszczepisz, a skończyłeś jako mięso armatnie. Niewolnik faszystowskiego rządu.

- A tobie co dał odwieczny bunt wobec rodziców, a potem wobec państwa?

- To, że jestem wolnym człowiekiem. I nie nazywaj tej technokratycznej utopii państwem. - Ripostuję.

- Zostawiłeś mnie z rodzicami, którzy już wtedy wymagali opieki. A zwłaszcza ojciec.

- Kłamiesz! - Przerywam mu - Przecież sami dali mi do zrozumienia, żebym się wynosił, kiedy jeszcze byli zdrowi, bo nie akceptowali moich życiowych decyzji. Dla nich zawsze byłeś tym lepszym, który odegrał rolę skrzywdzonego przez własnego brata.

- Rolę skrzywdzonego, wolne żarty. Próbowałeś mi odbić narzeczoną.

Nabrał powietrza, chcąc kontynuować besztanie mnie, ale zawiesił się i ponownie siedzimy  w milczeniu.

Zauważyłem, że popadł w zamyślenie, nie kontynuował.

Spojrzałem na okno, żeby dać mu do zrozumienia, że też nie mam ochoty o tym mówić.

- Jak was traktują? - Pytam nie licząc na szczerą odpowiedź.

- Żyje nam się bardzo dobrze, Dim20 jest testerką robotów.

- Kto?

- Żona, z którą miałeś romans.

Wspomniał o tym celowo, żeby zbić mój argument o absurdalności nazewnictwa imion. Czyli doszło już do tego, że nazywają się jak maszyny. Nawet nie zapytałem go o imię, ale sam wyznał, że nazywa się Del189. Są tylko loginami w systemie.

Rodzice nie byliby dumni z tego, że dałeś się tak zniewolić. Nie zdawali sobie sprawy z tego, że zmierzamy do globalnego totalitaryzmu. Próbowałem was wszystkich uświadamiać, ale jedyne co otrzymywałem w zamian to szyderstwo. Nawet teraz kiedy system pokazał swoje prawdziwe oblicze nie jestem w stanie cię przekonać. Nie porzucisz tego życia, bo tak ci wygodnie. Poświęciłeś wolność dla bezpieczeństwa, a straciłeś jedno i drugie.

-System o was wie. - Zadał słowny cios.

- Co?

- Nie wyłapują was, dlatego, że jesteście nieszkodliwi i nie zagrażacie nikomu, ani niczemu. Wszystko będzie trwać z wami i bez was.

A więc to tak, niewykluczone, że celowo zostawili nas przy życiu, żeby sprawdzić jak sobie radzimy poza ich cywilizacją. Cywilizacją śmierci, zniewolenia i globalnej dyktatury.

Rodzice nie chcieliby żyć w takim świecie, ja też nie chcę, dlatego jestem po przeciwnej stronie. Żałuję, że nie spędziliśmy razem ostatnich lat ich życia.

Wspominaliśmy młodzieńcze lata. Opowieści dziadka, troskę mamy, wakacyjne wyjazdy. Moje zimowe mroczne spacery. Oczywiście kiedy jeszcze można było chodzić swobodnie. Dopóki nie ograniczono swobód obywatelskich. Domowa sielanka przelewała się w mojej głowie z gorzkimi scenami kłótni i konfliktów.

W takich chwilach mocniej docierało do mnie jak bardzo się między sobą różnimy. On z luźnym podejściem do życia, dusza towarzystwa, nie było sprawy, której nie umiał załatwić. Ja samotnik z nosem w książkach. Stworzyłem serwis internetowy, który został ocenzurowany, przez pełzającą jeszcze wtedy rewolucję. Teraz z kamratami tworzymy osadę obywateli drugiej kategorii.

Gdybyśmy nie byli braćmi jeden z nas już by nie żył. Tkwimy w opustoszałej ruinie otoczeni schyłkiem lata. Przez wybite okna wpadało coraz chłodniejsze powietrze. Nadszedł czas powrotu.

- Powiesz żonie i swojemu synowi, że się spotkaliśmy?

- Powiem, synowi, że widziałem się z jego ojcem.

W jednej chwili wszystko przestało mieć znaczenie różnice między nami, poglądy, kto po której jest stronie. Oparłem się o ścianę i osunąłem na ziemię. Nie miałem siły stać. Ból rozsadzał mi wnętrzności.  Pytam o wszystko ile ma lat, co lubi jeść, czym się lubi bawić. On odpowiada zdawkowo, jakby chciał mnie zostawić z tymi pytaniami. W końcu zadaje nam obu decydujący cios.

- Ona tylko ciebie kocha. Jest taka jak ty. Nie jest jej dobrze. To się stało kiedy wyjeżdżałem na szkolenia, potem zaczął się przewrót i uciekłeś. Po urodzeniu zrobiliśmy test. Może uda nam się tu jeszcze spotkać to opowiem ci więcej.

Żegnamy się tak jak jeszcze nigdy się nie żegnaliśmy. Wychodzi na zewnątrz, ja jeszcze zostaję z resztkami tego co udało nam się  razem przeżyć z dziewczyną, z którą może kiedyś połączy mnie chociaż kosmiczny pył. Tymczasem dalej mam tkwić w rozłące, już nie z rodzicami, których nie ma, tylko z dzieckiem i kobietą, których najpewniej nigdy nie zobaczę. Zostały mi tylko wspomnienia. Muszę dalej dźwigać na swoich barkach dwa światy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wciąż jesteś moją miłością

Lato 93 było jak nigdy wyjątkowym latem. Ciepło wbijało się w nozdrza razem z wiatrem. Pędził na dyskotekę białym fiatem 126p twój brat z ...